Znasz to uczucie: patrzysz na salę gimnastyczną i widzisz dzieci skaczące, przewracające się (celowo!), robiące mostki, stania na rękach i jakieś akrobacje, których nazwy znają chyba tylko olimpijczycy.
W głowie odpala się tryb: „Czy moje dziecko nie wróci z tego z nogą w gipsie?”.
Spokojnie. Uszy do góry, maty pod spodem.
Odpowiadamy na 7 najczęściej zadawanych przez rodziców pytań. Uczciwie, po ludzku i z odrobiną zdrowego śmiechu.
Tak. Pod warunkiem, że zajęcia prowadzi ktoś, kto wie, co robi. W Celsport nie uczymy salt przez przeszkody z krzeseł i nie pozwalamy dzieciom latać „na żywioł”.
Każdy element wprowadzany jest stopniowo – najpierw podstawy, potem trudniejsze ćwiczenia, zawsze z asekuracją, odpowiednim sprzętem i... czujnym okiem trenera, który widzi więcej niż satelita Google Maps.
Mamy maty, ścieżki, drabinki i zasady, które działają. I działają świetnie – bo bezpieczeństwo to nie żart.
Nie. Serio. Większość dzieci zaczyna z tym, co ma – a trenerzy pomagają im to „rozwinąć”. Nie trzeba robić szpagatu ani wspinać się na ścianę jak Spiderman. Wystarczą chęci i otwarta głowa. A ciało nadrobi – szybciej niż myślisz.
Zresztą, jesteśmy fanami teorii, że gibkość nie jest dana raz na zawsze – ona się tworzy. Na sali. Na macie. Bez presji.
To… dobrze! Strach to oznaka, że dziecko ma wyobraźnię i instynkt samozachowawczy. Wbrew pozorom, to całkiem zdrowy objaw.
W Celsport nie zmuszamy dzieci do „przełamywania się na siłę”. Uczymy je stopniowo oswajać ruch, poznawać swoje ciało i budować zaufanie – do trenera i do siebie. I tak – zdarza się, że dzieci na pierwszych zajęciach tylko patrzą. A potem robią salto szybciej niż ich rodzice odpalają ekspres do kawy.
Za trudne? My to raczej nazywamy: dobrze dopasowane do wieku.
Zajęcia dla młodszych dzieci to nie są miniolimpiady. To zabawy ruchowe z elementami gimnastyki, które budują koordynację, równowagę i poczucie: „Ej, moje ciało to potrafi!”.
Poza tym – dzieci w tym wieku mają jeden sekret: nie wiedzą, że „czegoś się nie da”. I to działa na ich korzyść.
To pytanie wraca jak bumerang. A odpowiedź jest prosta: Nie o to chodzi.
W Celsport nie porównujemy dzieci do siebie – tylko do ich własnych postępów. Nie mamy podium, medali za „pierwsze miejsce w stanie na rękach” ani tabeli wyników. Mamy za to trenerów, którzy widzą każdy mikro postęp i dopingują jak najlepsi kibice.
Dzieci nie muszą być „naj” – wystarczy, że są sobą. I robią krok po kroku. A ten „najsłabszy” często po kilku miesiącach... zaskakuje wszystkich. Nawet siebie.
Tak! I świetnie się przy tym bawią. W gimnastyce nie ma podziału na „różowe dla dziewczynek” i „niebieskie dla chłopców”.Jest ruch, rozwój i wspólna frajda. Poza tym, jak chłopiec zobaczy dziewczynkę robiącą przewrót z rozpędu, to nie ma zmiłuj – też chce spróbować. A jak dziewczynka zobaczy chłopca, który staje na rękach... no cóż – efekt motyla. 😄
Pytanie brzmi: po co? Dzieci nie muszą czekać na idealny moment, bo taki nie istnieje. A im wcześniej zaczynają się ruszać, tym łatwiej uczą się kontroli ciała, pokonywania lęków i zdrowych nawyków.
Gimnastyka to nie wyścig. To fundament. A fundamenty najlepiej kłaść wcześniej – zanim pojawi się… Netflix.
Jeśli wciąż masz wątpliwości – zapisz dziecko na próbne zajęcia i po prostu zobacz. Pogadaj z trenerem, zobacz salę, zerknij, jak dzieci reagują.
Spoiler: większość wychodzi z niej z rumieńcem, uśmiechem i zdaniem: „Mamo, kiedy znowu?”
Celsport to miejsce, w którym dzieciaki mogą odkrywać swoje możliwości w bezpieczny sposób. Bez stresu. Bez rywalizacji. Za to z uśmiechem i stylem.